„Liryka twarzy” z cyklu Kajety Starobojarskie – nr 18/ 2025, red. Irena Słomińska, Kazimierz Słomiński

czerwiec 11, 2025

„Liryka twarzy” z cyklu Kajety Starobojarskie – nr 18, wydane w przez Nauczycielski Klub Literacki w Białymstoku/ 2025/ zaciekawiły mnie bardzo, jak małe dziecko, które obdarowuje świat uważnością, gdy ten świat na to zasługuje. Okładka przyciąga uwagę…zmysłowy obraz Georga Fredericka Wattsa pt. „Wybór”, a na nim śliczna kobieta w ślubnej sukni, która w jednej ręce trzyma fiołki, a drugą przytula do twarzy i „całuje” czerwone kamelie. Cieszę się, gdyż ciekawość istniejąca w każdym twórcy jest konieczna do powstania nowej treści.

Po pierwsze: zaistnienie trzech Autorów w książce i wybór ich utworów na temat „liryki twarzy” jest mocno ciekawy. Kieruje odbiorcę, czy to na różnice, czy na podobieństwa istniejące między Autorami. Cechy te przenikają się nawzajem, o czym we wstępie pisze Irena Słomińska (razem z małżonkiem Kazimierzem Słomińskim tworzą redakcję tomu): Liryka twarzy…Słowo, które odsłania ludzką twarz „lirycznego ja” w tym świecie różnych ról i masek. Słowo, które pozwala zachować wewnętrzną wolność i tożsamość. Liryka, która ocala. Tworzy piękno i niesie nadzieję… Trzy „twarze”, trzy różne „ja liryczne”, trzy światy…

Książka nie przytłacza liczbą utworów, bo dobrane są one celnie, toteż „czytanie twarzy”: KATARZYNY GRABOWSKIEJ, KRYSTYNY GUDEL, MARKA USTYMOWICZA, stanowi przyjemność.

Następnie, do pełnej wizualizacji tych twarzy, oprócz ich autentycznych słów, portretów i biografii, potrzebny się stał ich głos.

W erze udogodnień technicznych, już za chwilę poczułam się uczestniczką spotkania autorskiego z Krystyną Gudel. Autorem nagrania jest Dominik Sołowiej – dziennikarz, który tworzy cykl filmów „Literatura. Ludzie. Białystok” z członami Nauczycielskiego Klubu Literackiego. Filmik wykonany artystycznie, ładne obrazy związane z twórczością, sentencje wypowiedzi, zaznaczone tytułami. Pięknie stwierdziła K. Gudel, że Klub jest „białostocką jedną wielką rodziną literacką”.

Nagrania przybliżyły mi wiele twarzy z Nauczycielskiego  Klubu Literackiego i jako przyjaciele ”po piórze” wspomnimy Was serdecznie na naszym kolejnym spotkaniu w Brzegu.  Z zaciekawieniem wysłuchałam również wypowiedzi Ireny oraz Kazimierza Słomińskich z 2021 r., którym ukłony i podziw za działania w Klubie i za długoletnią redakcję pisma „Najprościej” oraz wielu wydań książkowych, swoich autorskich, a także znajomych literatów.

Kolejny etap ciekawości czytelniczej mnie dopadł, czyli skąd tytuł wydania: Kajety Starobojarskie? Odnosi się on do starej dzielnicy Białegostoku o nazwie Bojary i do ul. Starobojarskiej, pełnej zieleni i reliktów przeszłości, a zwłaszcza spokoju. Nazwa jak wiemy, nawiązuje do szlachty ze Wschodu, która ponad wszystko przedkładała wolność, w tym mając cechy waleczne. Betonowa zabudowa i asfalt, wyburzenia, powodowały nostalgię mieszkańców. Myślę, że Bojary skutkiem pomysłu pisarzy białostockich, mają trwałą pamiątkę.

………………………….

Wiersze z książki „Liryka twarzy” (wybór: Romana Więczaszek)

 

KATARZYNA GRABOWSKA

Ślady pozostawione

Tu była –

mówią kwiaty

gładziła je po liczku

chwaliła jak się chwali dobre przedstawienie

raczyła wodą nie niszcząc sukienek ni halek

jakby do tańca porwać chciała

nim wybije północ

tu była – szumią drzewa

skracała im przydługie rękawy

fryzowała nadając sznyt niepokorności

pieściła niesforne korony

pomimo goryczy bólu

sięgała ku ziemi

ku fantazji jutra

tu była –

zostały ślady nuconej poezji

pomiędzy płatkami róży

w rozłogach derenia

niosła ze sobą cztery pory roku

i stron świata cztery i oddała nam siebie

kiedy odchodziła

 

Tak przemija postać rzeczy

            Gdyby tak można odmłodzić człowieka jak drzewo.

            Olga Tokarczuk, Ostatnie historie

Ciąć należy w odpowiednim miejscu

pewnie czystym i ostrym narzędziem

wbrew pozorom trzeba mieć odwagę

by drzewo pozbawić części

żywej tkanki

 to wiosna dała impuls by usunąć

 przydługie i bezowocne rozważania

 nazbyt rozgałęzione historie

 pełne skrępowań i zgrubień w gardle

 pogodzić się z nowym

 które ożyje pełnią oddania

na chwałę lata smaku i sadu

…………………………..

KRYSTYNA GUDEL

Wiersze

najchętniej

powstają w ciszy

 gdy myśli krążą

 po pustych pokojach

 zapach kawy

 nie znajduje adresata

 niedosłonięta firanka

 popiół z papierosa

 fiszki z niedoczytanej

 książki na podłodze

jesienny płaszcz

i kapelusz

i myśli

co zastygają w ciszy

która rani

 

Rytuał

zmianę pościeli

celebrowała od zawsze

zapięte guziki

wygładzone niedoprasowania

świeży zapach

pod opuszkami palców

wykrochmalony perkal

dotykała go z duszą na ramieniu

nie zaprzestała rytuału

gdy zabrakło obecności

przyspieszony oddech

wilgoć na rzęsach

wymknęła się łza

 

 

MAREK USTYMOWICZ

Smutny decoupage

Podobno dzięki dzisiejszej technologii

nie jestem ciemniakiem. Wiem wszystko,

prawie wszystko, w zasadzie nic.

W sieci słów mogę przeczytać o wszystkim,

prawie wszystkim, w zasadzie o niczym,

co mnie interesuje.

Na razie jeszcze umiem czytać,

choć regularnie ktoś nakłania mnie, bym

odzwyczajał się od tego nałogu.

Sztuczna inteligencja miała wiedzieć wszystko.

Sprawdziłem. Początkowo – dla zabawy –

było wszystko, później prawie wszystko,

a kiedy chciałem konkretu, w zasadzie nie było nic.

To smutne, kiedy tak patrzę

jak skrawki wiedzy i szumne hasła

trwale nakładają się na ludzką świadomość.

Ci, którzy nie wiedzą o co zapytać,

już są przygnębieni, że nadeszło wszystko,

prawie wszystko, w zasadzie nic.

Czas powrócić do własnego rozumu,

by nie zostać ciemniakiem

oklejonym tą nową techniką decoupage.

 

Jej ciepłe dłonie

Irenie Słomińskiej

 Zdjęcie z okładki opisane suchym tekstem,

 pod dyktando obowiązującego kanonu,

 wysuszającego każdego autora, nic jeszcze

 nie zapowiadało.

 Odruch ręki, rzut oka wyrywający

 pierwsze wyrazy gdzieś ze środka,

 zatrzymały mnie wewnątrz tomiku.

 Nie czytałem tej poezji od okładki do okładki

 jak prozę – wchłaniałem ją.

 Przypadkowo wybierane wiersze

            same otwierały kolejne strony.

Słuchałem uważnie głosu,

który uwalniał się

z każdego wersu, ze wszystkich

starannie dobranych liter.

Tak poznałem jej cierpliwy,

czasem nieco zmęczony głos.

Dopiero później, na spotkaniu w klubie literackim,

kiedy już wyszła z lustra, stała się w pełni trójwymiarowa.

Zrozumiałem, dlaczego pisze słowa, co rozgrzewają

i otwierają mi kolejne tomiki,

bo wtedy poznałem jej ciepłe dłonie.

…………………………..

Artykuł: Romana Więczaszek – Klub Literacki „Brzeg”